wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział VI

Sesja zdjęciowa trwała w najlepsze, gdy nagle ktoś wszedł na salę. Był to mężczyzna ubrany w czarne troszkę zbyt luźne dżinsy, do tego miał niebiesko czarne Air Max'y, w oczy rzuciła się także niebieska koszulka z czarnym napisem chyba po koreańsku, a na głowie miał czapkę typu fullcap z takim samym napisem co na koszulce. Chłopcy widząc go ustawili się i stanęli prawie że na baczność. Nie ogarnęłyśmy początkowo kto to. Tajemniczy mężczyzna spojrzał na nas, a potem na zespół i powiedział po koreańsku:

-Co to ma znaczyć?

-Nic. My tylko..- Próbował powiedzieć Jimin po angielsku, żebyśmy rozumiały, ale nim skończył znów odezwał się mężczyzna.

-Nie umiecie choreografii, a przerywacie próbę, żeby zrobić sobie zdjęcia z jakimiś głupimi fankami!!!- krzyczał mężczyzna, ale tym razem już po angielsku.

Po tych słowach wszystko się wyjaśniło. Już wiedziałyśmy kim jest tajemniczy mężczyzna. To był słynny choreograf zespołu BTS, ale nie wiedziałyśmy dotąd, że koleś ma taki temperament. Głupio nam się trochę zrobiło, bo gdybyśmy nie zaczęły robić zdjęć nie byłoby tego.

-Ej ty... Tak ty! Co się tu tak wydzierasz?!? - zaczęła Christi, a wzrok każdego skierował się w jej stronę. Wiem, że moja przyjaciółka zawsze była odważna, ale nie zawsze wychodziło jej to na dobre.- Po pierwsze nie jesteśmy jak ty to powiedziałeś „głupimi fankami”...

-Tylko to nasze dziewczyny.- rzucił Suga nim Christi zdążyła dokończyć. Teraz wzrok wszystkich był skierowany na chłopaka, ale ten sobie nic z tego nie robił tylko się uśmiechnął.


-Niech będzie, ale żeby mi to było ostatni raz. Nie możecie rozpraszać ich podczas prób.- mówił mężczyzna patrząc na nas. Nie wiem co jeszcze do nas mówił, bo zaczęło mnie to bawić. Czułam się jakbym właśnie dostawała jakąś życiową lekcję od mamy. 

Z zamyślenia wyrwało mnie szturchnięcie koleżanek, które po chwili zaczęły się ze mnie śmiać. Domyślam się, że miałam pewnie piękną minę. Coś w stylu lekko otwartych ust, wzroku wbitym w jeden punkt i takiej nieobecności. Zawsze jakoś dziwnie wyglądałam ale nie pomyślałam o tym, że tylko dziewczyny mogą się na mnie patrzeć, No ale cóż już się przyzwyczaiłam do tego, że wszyscy się śmieją z moich głópkowatych min. No tak wszyscy się śmiali poza panem "jestem wielkim i sławnym choreografem, wiec śmiać się nie będę". Gdy tylko o tym pomyślałam tak zaczęłam się śmiać, że aż potknęłam się o własną sznurówkę i przewróciłam się uderzając swoją twarzą, a właściwie czołem najpierw w róg stołu a potem w piękną szarą podłogę, której dziś nie planowałam przytulać.


                                                               RAP MONSTER

Śmiałem się w najlepsze. Mina tej małej była taka... słodka? nie wiem, może. Jednak humor przestał mi dopisywać gdy tylko zobaczyłem ją upadającą na podłogę. Uderzyła swoją głową a właściwie twarzą prosto w stół a potem wylądowała na podłodze. Wszyscy przestali się śmiać i podbiegli do niej. Ja wyciągnąłem telefon by zadzwonić na pogotowie, bo widziałem tylko krew która pojawiła się obok jej głowy. Nim ktokolwiek odebrał telefon usłyszałem tylko, że dziewczyna powiedziała jest okey, ale krew która spływała jej po czole nie była okey.

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

-Proszę przysłać karetkę na adres... - mówiłem lekko zdenerwowanym głosem. Podałem wszystko co było potrzebne. A wtedy głos w telefonie powiedział mi:

-Dobrze, przyjęłam. Karetka może być najszybciej u państw za jakieś 40 minut.

-40 minut ? Pani sobie chyba żartuje!!- po tych słowach rozłączyłem się.- Musimy sami ją zawieźć do szpitala, karetka nie przyjedzie.

-Nic mi nie jest. - powiedziała dziewczyna i przyłożyła swoją rękę do czoła po czym gdy odsunęła ją, widziałem że jest cała zakrwawiona.

-Mam sie siłą zanieść do samochodu czy pójdziesz po dobroci?

-Pfff.... Idę...

-Chusteczkę?- Zaśmiała się Christi i podała dziewczynie chusteczki.

-Nie oplułam się ale chusteczka się przyda.

-Idziemy.- Powiedziałem to prawie krzycząc.

Dziewczyny prowadziły koleżankę, ja szedłem przodem z Sugą, Jiminem i V.

-Weź samochód, jedną z dziewczyn i jedźcie po jej rodziców. Będą chcieli wiedzieć co dzieje się z ich córką.

-Ja pojadę.- powiedział V

Siedziałem już za kierownicą swojego nowego Audi, a na moim tylnym siedzeniu była Gabi i Emi. Odpaliłem samochód, już miałem ruszać gdy wsiadł do nas jeszcze Suga. Pojechaliśmy. jakieś 10 minut później byliśmy w szpitalu. Oczywiście nie liecząc tego ile razy złamałem przepisy drogowe, ale tu tym razem chodziło o to by dziewczyną jak najszybciej zajął się specjalista. Wyszliśmy z samochodu a dziewczyna zachwiała się na nogach. Wziąłem ją pod ramię i rzuciłem Sudze kluczyki by zaparkował gdzieś. Weszliśmy do szpitala i dziewczyną zaraz zajął się lekarz.

                                                                CHRISTI

Wsiadłam do samochodu z V. Gdyby nie okoliczności w jakich jesteśmy w tym samochodzie to cieszyłabym się z bycia sam na sam z takim chłopakiem.

-Gdzie mam jechać?- zapytał wyrywając mnie z zamyślenia.

-Na północne obrzeża miasta. - Powiedziałam.

Nim zdążyłam zapiąć pasy, on ruszył z piskiem opon. Wyciągnęłam telefon by znaleźć nr do mamy Emi. Kiedyś do mnie z niego dzwoniła, i chyba go zapisałam. Podniosłam wzrok by zobaczyć czy dobrze jedziemy i wtedy zobaczyłam jak wjeżdżamy na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Gwałtowni chwyciłam się rączki przy drzwiach, a druga dłoń zacisnęła się na pasie bezpieczeństwa. Samochód nadjeżdżający z prawej ledwo wyhamował, a V nic sobie z tego nie robił.

-Czy ty chcesz nas pozabijać?!?!?- wrzeszczałam

-Uspokój się, wiem co robię.

-Wiesz co robisz?!?!? Wystarczy że moja przyjaciółka jedzie do szpitala, nie chcę też tam zaraz jechać w karetce!!!

-Spokojnie karetki nie będzie trzeba.- powiedział z takim spokojem jakby nic się nie stało.

Czy on jest idiotą? Przecież mógł nas zabić. Chce jak najszybciej wysiąść z tego auta. I w tym momencie znalazłam nr mamy Em w swoim telefonie. Wybrałam nr i liczyłam na to że odbierze.

-Halo?

-Dzień dobry. Z tej strony koleżanka pani córki Christi. Emi jedzie właśnie do szpitala, miała mały wypadek, to nic poważnego, już po panią jedziemy i zabierzemy do szpitala.

-Jak to nic jej nie jest? Przecież jedzie do szpitala?

-Uderzyła głową w róg stołu.

-Do którego szpitala jedzie, już tam jadę.

-Nie musi pani jechać sama. Właśnie podjechaliśmy pod pani dom.

Kobieta się rozłączyła i nie minęło 5 minut i wyszła z dzieckiem na ręku a w drugim trzymała małe przenośne siedzisko. Wsiadła zapięła dziecko i ruszyliśmy do szpitala.

                                                                       EMI

Obraz przed moimi oczyma był troszkę rozmazany, ale wiem że na 100% byłam w gabinecie lekarskim. Chwile potem zobaczyłam jak podchodzi do mnie pielęgniarka podając mi chusteczkę bym mogła wytrzeć sobie rękę.

-Mocno cie boli?- zapytała

-Nie czuje bólu.

Pielęgniarka oczyściła mi ranę i spojrzała na moje czoło i zawołała doktora, który chwilę później wszedł. Podszedł do mnie i spojrzał na moją ranę.

-Musimy to zszyć.

-Zszyć? Nie może się samo zagoić?- Wszystko tylko nie szycie, przecież tam będą szwy a ja panicznie się boje czegokolwiek co kuje.

-Ktoś z tobą przyjechał? Jeśli tak to może wejść i potrzymać cię za rękę. Ale ja muszę to z szyć bo będziesz miała wielką bliznę.

-Dobrze. W takim razie może pan poprosić aby weszła tu moja przyjaciółka Gabi.

-Siostro proszę poprosić dziewczynę i przygotować wszystko do zszycia.

Chwile później Gabi trzymała mnie już za rękę, ale zanim siostra przygotowała wszystko , koleżanka szepnęła mi na ucho, że on się o mnie martwi, ale jakoś teraz za bardzo się tym nie przejęłam. Czułam tylko jak zaczyna boleć mnie głowa i widziałam zbliżającego się do mnie doktora, z czymś w ręku.

-Proszę zamknąć oczy najlepiej jeśli się panienka boi.

Kur... Bolało jak cholera, szył to i szył, wydawało mi się że trwa to wieczność. Ale pewnie tak nie było. Chwile potem usłyszałam:

-Gotowe. Może już pani iść do domu i odpocząć tylko proszę jeszcze wziąć tabletki przeciwbólowe,które tutaj przepisałam. Bo ból głowy niedługo może być nie do zniesienia,

-Dziękuje- powiedziałam opuszczając gabinet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz